Blogi Muzeum Literatury
Ceremonie
Data dodania: 13 marca 2013

To słowo trudne do zrozumienia, gdyż nie posiada już dzisiaj desygnatu. Jeszcze za czasów PRL-u miało swój miąższ i formę, choćby upostaciowane w gospodarskich wizytach towarzysza Edwarda Gierka na prowincji, w głębokich ukłonach włościan i odwzajemnionych uśmiechach, balach barbórkowych, spotkaniach, plenach etc. A ceremonie są przecież jedynie zewnętrzną formą tajemniczego rytuału. Ukazane w sztuce, reprezentują zazwyczaj skonwencjonalizowane międzyludzkie gry, pod powierzchnią których buzują emocje i namiętności.

Grzegorz Moryciński twierdzi, że żyjącego człowieka trudno jest opisać, jest migotliwy. To, co podlega opisowi, to jego maski, które stale nosi. Nie sposób więc malować człowieka. Można jedynie ujmować poszczególne grymasy jego twarzy lub poruszenia duszy. W przestrzennych enklawach, przedstawionych w obrazach Morycińskiego, cyrkowcy, pierroci, kolombiny niezmiennie odgrywają swoje ceremonie, wypowiadają przewidywalne kwestie, powtarzają wciąż te same tragikomiczne gesty. Udają, że żyją, tworząc jedynie rytualny chaos. Na scenę, w świetle teatralnych reflektorów, w błysku kamer i trzasku fleszy, wkracza tanecznym krokiem królowa karnawału, królowa życia. Przed nią klauni, kanapowe pudelki i skuleni w przysiadzie fotoreporterzy. A chwilę później samotny pierrot, wsparty o blat stołu, staje w zadumie, wpatrzony we własne, ponure myśli. Karnawał wenecki – esencja zmysłowej urody świata.

Synkretyzm kultur, religii, strojów, rekwizytów. Stara Europa miesza się z Orientem. Przepych wzorzystych strojów, pióropusze, woalki, wachlarze, maski. Moryciński chwyta dynamikę i barwność tego spektaklu. Ten karnawał podszyty jest melancholią i przemijaniem, tak jak gama głębokich, nasyconych barw: karminów, złotych żółcieni, podbitych fioletami błękitów i szmaragdowych zieleni podszyta jest żałobnym kirem czerni. Karnawał w obrazach Morycińskiego przypomina Bergmanowskie Szepty i krzyki. Stąd już tylko krok do cyrkowej areny, do obrazów przedstawiających błaznów, linoskoczków, woltyżerkę, tresurę zwierząt, stanowiących metaforę życia. W tych dziełach brzmi ton groteski i oczywista nuta autoironii.

Ceremonie, 1998, olej na płótnie, kolekcja prywatna


Zamaskowany mężczyzna, w tricornie, ok. 1998, pastel na papierze, kolekcja prywatna.


Dodaj komentarz:

Copyright © 2010-2013 Muzeum Literatury