Każdy z nas z pewnością spotkał się z demonem. Najczęściej niewielkim, pokracznym i niezwykle złośliwym. Demony strasznie się nudzą więc całą energię skupiają na dręczeniu bliźnich. Są tępe więc same nie są w stanie wymyśleć nic oryginalnego. Pozostaje więc im psucie pracy innych. Ale w malarstwie Morycińskiego chodzi o inne demony. Losem ludzi, żongluje podobnie jak lalkami przedstawiony na obrazie Morycińskiego, okrutny demiurg. To demon.
W malarstwie Morycińskiego, podobnie jak w sztuce symbolistów demony żyją odbitym światłem Dobra. To ono stanowi zasadniczy punkt odniesienia ich działań. Nieustannie negują jego istnienie, deformują jego obraz, przedrzeźniają go, parodiują. Demony pozostają w nieustannym natarciu. Wyłaniają się spoza horyzontu niosąc grozę i zniszczenie. Za nimi podążają przemoc i cierpienie.
W obrazach Morycińskiego są emblematami bezsilnego gniewu. Kolejny cykl rysunków opisuje bestialstwo wojny w Czeczenii. Przedstawiając dramat niszczonego narodu artysta unika patosu. Podobnie jak kiedyś Artur Grottger w cyklu „Wojna” nie ukazuje momentu samej zbrodni. Opisuje zawsze opisuje jakieś „przed” lub „po”. W czasie stanu wojennego Moryciński angażuje się w ruch opozycyjny. Wówczas maluje demony rodzime; zdegenerowane trybunały złożone z głupców i ślepców, zatłoczone marionetkami trybuny, nadęte pychą lalki i ołowiane żołnierzyki pozostające na usługach ościennego imperium.
Przedstawiony na obrazie rosyjski generał przepasany wstęgą i towarzysząca mu dama o gładkiej i bezmyślnej twarzy matrioszki, to jakby ilustracja do sceny przedstawiającej warszawski salonu, z III części Mickiewiczowskich Dziadów. Wreszcie monumentalna kompozycja „Trybunał na koniec wieku” przedstawiająca panteon politycznych i medialnych celebrytów, błaznów i kolombin, z którymi na równych prawach zasiadają myszka Miki i buldog przepasany błękitna szarfą z zawieszonym na niej złotym medalem.
Trybunał na koniec wieku, 1999, olej na płótnie, wł. Muzeum Narodowe w Szczecinie
Dwoje w gali, 1996, olej na płótnie, własność artysty.